Samodyscyplina – kolejne słowo, którego mam wrażenie nikt nie lubi… A według niektórych naukowców, jest to podstawa osiągnięcia jakiegokolwiek sukcesu. Na przykład według Roy’a Baumeistera i John’a Tierney’a, których książkę pod tytułem „Siła woli” miałam okazję niedawno przeczytać. I polecam BARDZO! Jest lekko o ważnych rzeczach – czyli tak jak lubię najbardziej. Nie zamierzam dzisiaj oczywiście streszczać jej całej, bo jest napakowana wiedzą. Jeśli ten temat Cię interesuje, to po prostu polecam sięgnięcie po nią. Ale – jako że sama nad swoją siłą woli pracuję intensywnie od kilku lat i myślę jestem już w tym temacie całkiem niezła, chciałabym się dzisiaj z Tobą podzielić kilkoma informacjami na ten temat – częściowo opierając się na książce, a częściowo na własnym doświadczeniu.
Samodyscyplina – kilka faktów
Najbardziej trafne porównanie dla mnie to takie, że samodyscyplina jest jak mięsień, a co za tym idzie:
- ćwiczona wzmacnia się i może „dźwigać” więcej,
- trzeba ją ćwiczyć stopniowo, bo jeżeli rzucimy się za szybko na za duży „ciężar”, nie dość, że nie „dźwigniemy”, to jeszcze możemy sobie zafundować kontuzję,
- czasem w treningu potrzebujemy pomocy – tak jak haki do sztangi, przydadzą się małe tricki i ułatwienia, które sprawią, że łatwiej będzie nam wytrwać,
- jej siła wyczerpuje się w ciągu dnia,
- im jest silniejsza, tym mniej jej potrzebujemy.
W dzisiejszym odcinku omawiam szczegółowo to porównanie, tak więc jeśli chciał(a)byś, żeby Twoja samodyscyplina była silniejsza – zapraszam do wysłuchania odcinka! Na pewno znajdziesz coś dla siebie.